Do tej pory mój wolny czas pochłaniał haft krzyżykowy i troszkę w zimne miesiące druty i wełenka. Ale kilka lat temu miałam też spotkanie z patchworkiem, gdy pocięłam mężowi koszulę z postanowieniem, że będę szyła heksagony. Miałam nadzieję, że powstanie z nich narzuta na łóżko. Później szperałam w wyrośniętych ubrankach moich chłopców i też cięłam i zszywałam kawałki tkanin w kształcie sześciokątów. Po jakimś czasie zajęłam się haftem i zapomniałam o moich planach. Ostatnio, gdy haftowałam maki na czarnym tle, miałam wolne wieczory, gdyż oczy mi się męczyły, a ja już nie potrafię oglądać telewizji z pustymi rączkami. Poświęciłam jeden wieczór i odnalazłam uszyte przed laty heksagony z postanowieniem skończenia narzuty. Nie wiem ile to potrwa, ale teraz już ich nie odłożę, pomalutku, powolutku będzie przybywało.
Moje ulubione owoce:
Działaj Kobieto, ciekawa jestem ciągu dalszego :)
OdpowiedzUsuńAmbitny plan, to bardzo pracochłonne, ale jak skończysz, to będzie radość, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSpore wyzwanie przed Tobą. Będzie co podziwiać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Juz czekam na kolejna odsłonę z ciekawością jak to wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajne kolorki! Mnóstwo pracy przed Tobą. Czy zszywasz ręcznie, czy maszynowo?
OdpowiedzUsuńZszywam ręcznie, bok do boku, tworzy się kwiatek, a później kwiatek do kwiatka itd
UsuńNie wiem, jakie duże są Twoje heksagony ? Pracy jednak przed Tobą mnóstwo - wiem coś na ten temat :):):) Narzuta będzie piękna !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie.